Wczoraj zostałam zmuszona do zajęcia sobie jakoś prawie dwóch godzin, więc podjęłam decyzję, że w końcu zrobię to, co planowałam już jakiś czas. Odłożyłam kocyk na bok (nadal się tworzy) i wzięłam się za wycinanki.
Zaczęło się niewinnie...
W ten właśnie sposób zapełniłam sobie pustą ścianę nad łóżkiem. Coś musiałam tam umieścić, bo te puste ściany już mnie do szału zaczęły doprowadzać. Kolejna będzie ściana w salonie, ale jeszcze nie wiem, co tam zrobię.
No dobra, czas się zebrać do pracy.
Pozdrawiam,
K.