środa, 7 maja 2014

#16 - Mała przerwa

Zaszło u mnie bardzo dużo zmian, jeśli chodzi o życie i pracę. Dostałam możliwość wyjazdu do pracy do Anglii, którą bez wahania przyjęłam, dlatego mnie tu prawie nie było. Na szczęście Internet tutaj mam, więc Wasze blogi śledzę uważnie.

Sama natomiast nie mam nic do zaprezentowania, gdyż wszystkie przyrządy szydełkowe zostawiłam w Polsce. Zresztą nie miałabym za wiele czasu na robienie czegokolwiek. Jak tylko się uspokoi, poszukam w miejscowych sklepach nieco włóczek i szydełek i wrócę do relaksu z szydełkiem.

Niestety praca nad kocykiem musiała zostać tymczasowo wstrzymana.




Pozdrawiam,
K.

niedziela, 6 kwietnia 2014

#15 - Wiosennie

Wszędzie ostatnio widać oznaki wiosny. Kwiaty kwitną, drzewa się zielenią, ptaki śpiewają, jest cieplutko, a na blogach pojawiają się zdjęcia pączków i pierwsze wyroby świąteczne. Ponieważ planowałam to już od początku roku, zrobiłam sobie małą przerwę od kocyka (i tak idzie mi marnie, prawie nie mam czasu na robienie czegokolwiek) i wyszydełkowałam pierwszą w życiu "wypchaną" postać. 
Wybór padł na baranka, zarówno ze względu na zbliżające się święta, czyli po prostu ze względów praktycznych, jak i na prostotę wykonania.









Całość zajęła mi pół soboty, bo robiłam w międzyczasie wiele innych rzeczy, ale się udało. Teraz wracam do kocyka.


A tu jeszcze trochę Norwegii:












I Szwecji:







Pozdrawiam,
K.

czwartek, 27 marca 2014

#14 - Wspaniały weekend.

Norwegia.
"Dziki" kraj, w którym nie ma sklepów osiedlowych, a do domu idzie się najczęściej przez ciemny, gęsty las, pełen niebezpieczeństw czyhających na nieuważnego podróżnika. Ale za to jaki piękny... Tu troll, tam troll... Z lasu nagle się robią góry, a z gór i pagórków - plaża, nieustannie tocząca walkę z morzem. Raz deszcz i wiatr, że głowę urywa, za chwilę piękne słońce i temperatura skacze dziesięć kresek w górę.
W zasadzie - nie sposób opisać słowami tego, co tam można zastać po przylocie, nie chcę również zanudzać, dlatego pokażę trochę zdjęć...


Taki widok z okna do śniadania...


A taki nieco dalej...


I taki też...


A za chwilę taki wiatr, o.





A żeby nie było, że tylko widoczki, to w Fredrikstadt pojawiły się inne ciekawe elementy, na przykład dekoracyjne.


Chętnie bym postawiła taki wieszak u siebie.


I takie ładne przydasie można było kupić...


To mnie zaciekawiło najbardziej. Na kartce napisane jest "Knitting Peace". Po wygooglowaniu tegoż hasła, znalazłam informację o ludziach, którzy spotykają się co jakiś czas i robią na drutach różne rzeczy dla tych, którzy potrzebują pomocy - żołnierzy, głodujących dzieci, chorych na AIDS itd. Podejrzewam, że to ma coś z tym wspólnego.


To wszystko wisiało na balustradzie starego mostu w Fredrikstadt.


Piękną ozdobę ktoś sobie zrobił :)


Aha - zaczęłam uczyć się norweskiego. W końcu tam zamieszkam.
 
Na razie tyle na ten temat. Więcej zdjęć w kolejnym poście.



Pozdrawiam,
K.

poniedziałek, 17 marca 2014

#13 - Kilka zmian.

Witajcie w ten leniwy (dla mnie) poniedziałkowy wieczór.

Zmieniłam nieco szatę graficzną bloga na, moim zdaniem, bardziej przejrzystą. Dodałam też swoje logo, które pewnie jeszcze będzie modyfikowane kilkakrotnie, ale na razie mnie się podoba.

Witam wszystkich Obserwujących :) Bardzo się cieszę, że zasłużyłam sobie na Waszą uwagę.


Jako że nie zrobiłam za wiele od ostatniego wpisu, to nie mam właściwie nic do pokazania. Mogę się za to pochwalić, jaką mam wygimnastykowaną kotkę. 


 Ten widok rozbawił mnie ogromnie :)

Jakość telefoniczna, ale widać, o co chodzi.



Pozdrawiam,
K.

wtorek, 11 marca 2014

#12 - Marzenia

Chciałabym wybrać się w podróż dookoła świata. Ale nie taką 80-dniową, lecz dłuższą. Odwiedzić każdy kontynent, bo pewnie każdego kraju się nie uda i spędzić tam co najmniej tydzień. I napisać o tym książkę.
Jednak bądźmy realistami - mało kto z własnej kieszeni ma możliwość realizacji takiego marzenia za jednym zamachem, dlatego mnie wystarczyłoby co roku odwiedzanie kilku różnych krajów. Na razie mam mało za sobą - Francja, Słowacja, Niemcy, Czechy, Austria, Wielka Brytania... A za dwa tygodnie dojdzie Norwegia, może też Szwecja, zobaczymy. W każdym razie lista odhaczonych miejsc się powiększa i może do końca życia uda mi się chociaż połowę świata zwiedzić. A jak nie - no cóż... wolno jest marzyć.

W międzyczasie natomiast powstają części składowe do kocyka. Mam nadzieję, że wyjdzie taki, jaki chcę by wyszedł.











Na razie kupki są małe, nieliczne, ale powolutku robię kolejne i kolejne... Teraz złapało mnie przeziębienie, to więcej mam na to czasu niż ostatnio. Może do wakacji skończę :)



Pozdrawiam,
K.

wtorek, 25 lutego 2014

#11 - Obiecane mitenki

W końcu udało mi się zrobić zdjęcie tych nieszczęsnych mitenek. Sądziłam, że połączenie pracy i hobby nie będzie aż tak trudne, a tu proszę - często trzeba wybrać jedno albo drugie. 


  



Ostatnio niewiele robiłam na szydełku, bo po prostu nie było czasu. K. znalazł pokrzywdzonego kotka i tymczasowo się nim zajmowaliśmy. Często po prostu wracałam tak późno do domu, że nie miałam już sił na nic innego poza zjedzeniem śniadanio-obiado-kolacji i obejrzeniem Losta.
Ale wczoraj przypomniałam sobie, że chciałam zrobić narzutę na łóżko, dlatego też wymyśliłam sobie, że będzie zrobiona wedle jednego z babcinych wzorów. Zdaje się, że to nadal dość modny wzór. Trochę się z tym pewnie zejdzie.


A czy Wy macie w domu coś w babciny wzór?




Pozdrawiam,
K.

sobota, 22 lutego 2014

#10 - Bloglovin'

Szukałam czegoś, co pozwoli mi na łatwe i bezawaryjne przeglądanie moich ulubionych blogów. Wybór padł na Bloglovin'.

Zatem zapraszam - można mnie tam śledzić. :)

Follow my blog with Bloglovin

Wiem, że miałam skończyć i pokazać mitenki. Faktem jest, że skończyłam, choć tydzień później niż zamierzałam, ale pokazać pokażę innym razem, bo jeszcze zdjęcia nie mam.


Pozdrawiam,
K.

niedziela, 9 lutego 2014

#9 - Małe rzeczy, a cieszą.

Sobota i niedziela - dwa dni na odpoczynek, które zleciały tak szybko... Co właściwie zrobiłam? No właśnie. Najbardziej lubię się lenić - grać na komputerze, oglądać seriale lub czytać książkę. Aktualnie zagłębiam się w lekturę "Nawałnicy mieczy" G. R. R. Martina. Jest to trzecia część sagi "Pieśni lodu i ognia". Więcej można przeczytać tutaj. Swoją drogą - polecam serwis Lubimy czytać. Można znaleźć na nim wiele przydatnych informacji, jak i ciekawe opinie i pozycje, które warto mieć w swojej biblioteczce.
Z seriali powtarzam Lost, bo K. nie widział. Poza tym nadrabiam zaległości w 2 Broke Girls, HIMYM, New Girl, Pretty Little Liars i The Big Bang Theory.

A w przyszłą sobotę - święto zakochanych. Nie, nie lubię walentynek. Wolę na co dzień, chociaż zwykłym zrobieniem herbaty pokazać K., że cieszę się, że jest, niż czekać na ten jeden dzień w połowie lutego, odbębnić swoje i następnego dnia wrócić do rutyny. Ale to nie znaczy, że nie lubię serduszek i ozdób, które już od początku lutego zdobią sklepowe witryny, bo to taka miła odmiana po bombkach i choinkach.
Też sobie zrobiłam parę ozdóbek.


Serducha nad łóżkiem :)


Etykietki od herbaty K. zastąpiłam serduszkami.


Co do projektów szydełkowych, to mam już jedną mitenkę. Tę prawą. Druga zaczęła stanowić problem, bo ciągle zapominam, że mam korzystać z wzoru na lewą, nie na prawą rękę. I ciągle pruję i pruję. W tym tygodniu nie miałam czasu nad tym usiąść, ale w przyszłym powinnam ją skończyć i zacząć coś zupełnie nowego.


Pozdrawiam,
K.

niedziela, 2 lutego 2014

#8 - prezent

Dopiero teraz dostrzegam, co to znaczy, kiedy nie chce się, żeby niedziela się skończyła. Jutro do pracy i nic nie da się na to poradzić. Trochę zaniedbałam swoje projekty i chyba wszystko przesunie się w czasie, ale mam nadzieje, że wkrótce zorganizuję się na tyle, by mieć czas i na szydełkowanie. Ostatni tydzień był dość zakręcony.

Prezent już podarowany, także mogę to tu zamieścić. Zrobiłam sześć podkładek. Wszystkie różnią się od siebie nieznacznie, nie tylko kolorem. Najważniejsze, że się spodobały.



 



 





Pozdrawiam,
K.

wtorek, 28 stycznia 2014

#7 - Tyyyyle włóczek.

Ostatnie odwiedziny u Babci zaowocowały nieznacznym uszczupleniem jej zapasów włóczek. Miała sporo całkiem nowych, jedynie lekko przykurzonych, o niezwykłych kolorach. Ledwo wszystko zmieściłam w walizce. Zabrałam niemal pustą, wróciłam z wypełnioną po brzegi. Po powrocie ułożyłam sobie wszystko, co mam w takie kupeczki:


Najbardziej kręcą mnie zielone, niebieskie, róże i pomarańcze.


Nie jestem w stanie powiedzieć, co to są za firmy (no, może przy nielicznych). Sporo już poszło w ruch. Skończyłam trzy pary pewnych przydatnych rzeczy, które będą prezentem, dlatego pokażę je później. Teraz obrabiam jasny róż:


Będzie to prawa mitenka. Jeśli uda mi się ją połączyć jakoś.


Czeka mnie niemałe wyzwanie, ponieważ od dziś mam pracę i przez to mniej czasu w domu. Chociaż jak tak się przyjrzeć grafikowi, to czasu na to będę pewnie miała tyle samo, tyle tylko, że wstawać będę o 7, a nie o 13. Myślę, że podołam.



Pozdrawiam,
K.

niedziela, 26 stycznia 2014

#6 - Motylek dla Babci.

Miałam w planie zrobienie biało-fioletowej serwetki, ale szlag mnie trafił, kiedy ją robiłam. No coś mi wyjątkowo nie szło, zwijało się tu i tam, więc odpuściłam. Serwetki spróbuję innym razem. Z braku czasu wymyśliłam dla Babci motylka. Wygląda trochę jak ćma. Blokowanie też mi nie bardzo wyszło. Ale Babci się podobał, to najważniejsze.


Wystarczy przyczepić do niego drucik lub małą klamerkę i już można gdzieś przyczepić.


Zapraszam do obserwacji bloga. Kolejny projekt się robi, a inne czekają w kolejce.



Pozdrawiam,
K.

niedziela, 19 stycznia 2014

#5 - Wąsy na kubku + parę filmów.

Rozpoczynając studia kulturoznawcze, nie byłam do końca do nich przekonana. Parę lat wcześniej usłyszałam od swojej polonistki, że może powinnam pójść na filmoznawstwo, bo często o filmach mówiłam. Wtedy nie przykładałam do tego szczególnej uwagi, ale po kryzysie przedmaturalnym ("Tak właściwie to wcale nie chcę iść na filologię angielską i nie wiem, czy wybrałam dobre przedmioty na maturze i w sumie to nie jestem gotowa jeszcze.") i przejrzeniu kierunków na różnych uniwersytetach, zaczęłam się zastanawiać, że może wcale to nie jest taki głupi pomysł.
Ciężko stwierdzić, czy była to dobra decyzja. Było wiele ciężkich chwil, ale i sporo tych pozytywnych, jak na przykład kręcenie krótkich filmików fabularnych, reklam i generalnie zadania grupowe. Pisanie recenzji też było przyjemne, natomiast praca licencjacka to jakiś koszmar. Po sesji zimowej, na drugim roku, chciałam rzucić tym wszystkim w kąt i wyjechać jak najdalej. Dobrze, że miałam w pobliżu parę osób, które pomogły mi wytrwać jeszcze te półtora roku. Ale ja nie o tym.

W trakcie studiów miałam do czynienia z wieloma filmami nakręconymi od 1895 roku. Kinematografia zarówno polska, jak i światowa, cały wachlarz gatunków. Niektóre nawet były obrzydliwe. Bazując na swojej filmowej wiedzy, jak i doświadczeniu oraz guście, chciałabym zaproponować Wam, drodzy Czytelnicy, listę dziesięciu filmów, wartych obejrzenia. Kolejność przypadkowa. Co jakiś czas będę wrzucać taki spis. Moje recenzje o kilku z nich można przeczytać tutaj.


10 filmów, które warto obejrzeć:
  1. "Dziennik Bridget Jones" 2001r.
  2. "August Rush" 2007r.
  3. "Charlie" 2012r.
  4. "Służące" 2011r.
  5. "500 dni miłości" 2009r.
  6. "Dobry rok" 2006r.
  7. "Rejs" 1970r
  8. "Niewinni czarodzieje" 1960r.
  9. "Śniadanie u Tiffany'ego" 1961r.
  10. "Ballada o żołnierzu" 1959r.

Natomiast wracając do tematyki tego bloga, to skończyłam już to, o czym wspomniałam dwa posty wcześniej. Wyszedł z tego kolejny ocieplacz na kubek, który dałam tacie.
W całości wygląda tak:


Słaba jakość zdjęcia spowodowana tym, że właściwy aparat zostawiłam w Krakowie.


Wczoraj dostałam od babci całkiem sporo w większości nowych, niewykorzystanych włóczek o cudownych kolorach. Nic, tylko siadać i robić. :)



Pozdrawiam,
K.

środa, 15 stycznia 2014

#4 - Free Spirit.

Jeszcze odnośnie scrapbookingu. Przeglądając wiele blogów poświęconych tej tematyce, odnalazłam jeden, na którym do rozdania są przepiękne zestawy. Konkurencja liczna, ale raz kozie śmierć.

Najbardziej spodobał mi się zestaw Free Spirit.


Prawda, że cudowny?


Pozdrawiam,
K.

wtorek, 14 stycznia 2014

#3

Ostatnio ciągle przeglądam blogi, na których prezentowane są scrapbooki. Strasznie podobają mi się wszelkie kartki zrobione tą właśnie metodą. Kiedyś wydawało mi się, że te wszystkie duperelki, wzorki i tak dalej, trzeba samemu wycinać nożyczkami czy nożykiem i byłam pod ogromnym wrażeniem umiejętności niektórych osób. Dopiero niedawno wczytałam się, co można kupić - wszelkie wykrojniki, stempelki, naklejki i wiele, wiele innych... Dobrze byłoby mieć coś, od czego można zacząć. Pomyślałam, że na walentynki spróbuję stworzyć memu lubemu kartkę i może pójdę też w stronę techniki iris folding. Zobaczymy.

W każdym razie obecnie mam kilka szydełkowych projektów w głowie. Dwa już rozpoczęte i powoli wszystko zmierza ku końcowi. A to jeden z nich:

Ciekawe, co z tego wyjdzie? :)


Pozdrawiam,
K.

piątek, 10 stycznia 2014

#2 - Sowa na kubku.

Przeglądając różne duperele na Pinterest, bardzo często natrafiałam na przeróżne ocieplacze na kubek. Mniejsze, większe, kolorowe, w jednym kolorze itd. Bardzo mi się to spodobało i właściwie mam jeden wymarzony, ale muszę się zaopatrzyć w odpowiedni kolor włóczki. Na razie mi nie po drodze do zakupów, w ramach oszczędności wykorzystuję to, co znalazłam w mieszkaniu.
W ramach eksperymentu, zrobiłam na razie jeden. Jestem z siebie dumna, że wyszedł całkiem przyjemny. Następne będą pewnie już tylko lepsze.


Tak wyglądał na początku, ale czegoś mi tu brakowało...


Więc dodałam skrzydełka i uszka... no i teraz jest to wersja ostateczna ;)


Sprawdziłam także, czy ów ocieplacz może posłużyć jako coś innego...


No niestety, jako kubraczek dla Beni jest za mały :(



Pozdrawiam,
K.

środa, 8 stycznia 2014

#1 - Święta.

Święta, święta i po świętach, jak to mawiali starożytni górale. Zawsze zdumiewa mnie fakt, że na te ledwie trzy dni przygotowania trwają czasem i pół roku (jeśli ktoś ciasto na pierniki zagniata wcześniej). To tak, jakby każda rodzina przygotowywała sobie swój własny, prywatny festiwal, angażując większość zaproszonych gości w to - a przynajmniej tak bywa u mnie.
Nie zostałam oczywiście pominięta, zlecono mi zrobienie pierników. Sama dodałam jeszcze od siebie kilka rzeczy.


Pierniki, których nie dekorowałam, bo mi nie starczyło czasu


Cynamonowe ciastka (miały być gwiazdki, ale urosły tak, że straciły wszelki kształt)
No i hit świąt - choinka makowa.
Nie tylko wypieki miałam w swoim repertuarze. Z powodu skromnego poprzedniego roku, ciągłego szukania pracy, postanowiłam prezenty zrobić sama. Wyszło na pewno taniej niż prezenty kupne, a podobało się chyba dużo bardziej.


Trzy prezenty - dwie cekinowe bombki i cekinowa choinka. Było warto.

Natomiast parę tygodni przed wyjazdem do domu na święta, znalazłam mnóstwo kordonków i włóczek, dlatego postanowiłam zabrać się konkretniej za szydełkowanie. A że wcześniej znalazłam wiele cudownych schematów i nie tylko, to eksperymentuję. Na pierwszy ogień poszły choinki. Pierwsza była koślawa, ale ostatnie wyszły ładnie. Woziłam szydełko i kordonki ze sobą w torebce, bo przeczułam, że ktoś z rodziny zechce taką choineczkę dla siebie (tak też było).




A na koniec, w przypływie chwili i w ramach prób, zrobiłam dzwonek tasiemkowy. Ale co się przy tym naklęłam, to moje... ;)

Nitkę zauważyłam po zrobieniu zdjęcia.



Pozdrawiam,
K.